sobota, 1 września 2012

pięć



Przy­jaciele są jak ciche anioły, które pod­noszą nas,
 gdy nasze skrzydła za­pom­niały jak latać.



                            Droga do klubu minęła nam bardzo szybko. Usiadłam obok Aleksa i bardzo miło nam się rozmawiało. Wymieniliśmy się numerami telefonów i obiecałam mu, że kiedyś pokażę mu Warszawę. Bąku bawił się w Krzyśka Ignaczaka i robił nam zdjęcia. Nie miałam ochoty na zabawę, ale nie potrafiłam im odmówić. Moje marzenie spełniło się i byłam bardzo szczęśliwa. Dziś wieczorem zapominam o wszystkim i dobrze się bawię. Nie pozwolę popsuć sobie jedynego wieczoru, który spędzę w gronie moich ulubionych siatkarzy. Taki wieczór się nie powtórzy. Nigdy się nie powtórzy.
                            Kiedy dojechaliśmy na miejsce zauważyłam samochody Michała i Bartka stojące na parkingu. Michał stał przy wejściu z jakąś ciemnowłosą, wysoką i ładną kobietą.
          - Cześć Daga - podszedł do niej Zati i przywitał buziakiem w policzek.
          - Hej, ale urosłeś. - zaśmiała się kobieta.
          - Bez złośliwości proszę - Zati zrobił obrażoną minę.
          - Kochanie, to jest Ania, o której Ci mówiłem, a to jest moja żona Dagmara. - przedstawił nas sobie.
          - Anka, miło mi - powiedziałam i wystawiłam rękę do przywitania.
          - Mnie również - odpowiedziała żona przyjmującego, ściskając moją dłoń.
                            Reszta chłopaków przywitała się z Winiarską, po czym weszliśmy do środka. Kurek zajął duży stolik, gdzie wszyscy powinni się spokojnie zmieścić. Usiadłam obok Pawła i Aleksa. Na przeciwko nas siedzieli: Kurek, Bąkiewicz i Michał z Dagmarą. Zauważyłam, że Bartek dziwnie mi się przygląda. Przyzwyczaiłam się do tego, że nie wszyscy muszą mnie lubić, więc nie przejmowałam się nieprzychylnym wzrokiem przyjmującego. Wszyscy zamówili sobie jakieś drinki, oprócz mnie, Kurka i Winiara, którzy prowadzili. Aleks poprosił mnie do tańca, więc ruszyliśmy w parkiet. Gdy skończyła się piosenka wróciliśmy do stolika, ale  nie dane mi było odpocząć. Znów poszłam zaszaleć na parkiecie, tym razem z Michałem Bąkiewiczem. Bardzo dobrze nam się tańczyło a jeszcze lepiej rozmawiało.  Tańczyliśmy dobre 10 min i mieliśmy wracać do reszty. Kątem oka zauważyłam znajomą twarz. Przyjrzałam się bardziej i okazało się, że przy stoliku obok okna siedzi Ewelina, do której szedł Piotrek z drinkami w dłoniach. Chyba mnie zauważył bo zatrzymał się i patrzył w moją stronę. Przeprosiłam Michała, wróciliśmy do stolika, jednak wcale nie miałam zamiaru siadać do siatkarzy.
            - Hej, Aniu. Gdzie idziesz? - zapytał Magneto, kiedy wzięłam swoją kurtkę.
            - Muszę wyjść na chwilę. Nie najlepiej się czuję. Przepraszam za zmieszanie. Zaraz wracam.
                              Wyszłam z klubu, a nawet wybiegłam. Na zewnątrz było zimno, ale mi to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Musiałam się przewietrzyć. Myślałam, że nic nie popsuje mi tego wieczoru, ale nie pomyślałam o jednym.. Wydawało mi się, ze już sobie z tym poradziłam, ale kiedy ich razem zobaczyłam, to wszystko wróciło. Oparłam się o barierkę, a z moich oczu wypłynęło kilka łez.
            - Ania, co się stało? - zapytał z troską w głosie Winiar.
            - Nic. Po prostu źle się poczułam. Już mi lepiej.
            - No jakoś Ci nie wierzę, ale jak nie chcesz to nie mów.
            - Lepiej Ty mi powiedz co się stało bo przez ostatnią godzinę posmutniałeś. Powinieneś cieszyć się z wygranej.
            - Nie chcę Ci zawracać głowy. I tak masz swoje problemy.
            - Jesteśmy przyjaciółmi, czy nie? Ale rozumiem, boisz się mi zaufać. Najwyżej będę miała kilka pikantnych ploteczek mniej do opowiadania.
            - To nie tak. U ciebie też nie jest kolorowo. Nie chcę dokładać Ci swoich problemów.
            - Ale ja zawsze chętnie Cię wysłucham.
            - Jeśli chcesz to Ok. Tak naprawdę to nie mam komu się wygadać. Bartek ma problemy z mieszkaniem, Bąkiewicz z narzeczoną a Magneto przygotowuje się do ślubu. Nie mają czasu na słuchanie o moich problemach. - tłumaczył się Michał.
            - To wygadaj się mnie. A swoją drogą, to nieźli z nich przyjaciele, którzy nie mają czasu dla kumpla.
            - Chodzi o Dagmarę. Cały czas się od siebie oddalamy. Nie potrafimy ze sobą poważnie porozmawiać bo każda rozmowa kończy się kłótnią.  Mam wrażenie, że ona kogoś ma. Wypiera się tego, a ja próbuję jej uwierzyć. Mam nadzieję, że mówi prawdę. Nie wiem, co mam robić. Nasze małżeństwo się rozpada. Boję się, że Daga kiedyś odejdzie. Wtedy moje życie straci sens. Tak bardzo ją kocham..
             - Skąd ja to znam - powiedziałam, jakby do siebie - Michał, jeżeli naprawdę ją kochasz to walcz o tę miłość. Walcz do końca i nigdy się nie poddawaj. Ja udawałam, że nie widzę problemu i dobrze się to nie skończyło.
             - Co się dobrze nie skończyło?
             - Właśnie wczoraj przyłapałam swojego chłopaka na zdradzie. Było nam bardzo dobrze ze sobą. Po rozpoczęciu roku akademickiego zawsze coś czytałam i nie mieliśmy dla siebie czasu. Znalazł sobie lepszą, która ma dla niego więcej czasu. Przed chwilą zobaczyłam ich razem w klubie i dlatego wyszłam.
             - Przykro mi Aniu - Misiek przybliżył się i mnie przytulił.
             - Niech Ci nie będzie przykro. Bierz się do roboty, jeśli nie chcesz skończyć, jak ja. Zrozumiano?
             - Jasne, ze tak. Jutro porozmawiam z Dagmarą. A jak Ty się czujesz?
             - Żadne jutro. Wracasz tam i zabierasz Dagmarę na spacer. Musicie jak najszybciej ze sobą porozmawiać i wyjaśnić kilka spraw. A o mnie się nie martw. Nie pierwszy raz ktoś mnie zostawia. Zdążyłam się przyzwyczaić.
             - Może masz rację. Nie ma sensu tego odkładać. - powiedział i jeszcze raz mnie przytulił - Dziękuję. Ratujesz moje małżeństwo.
             - Nie przesadzaj, tylko leć do niej. Idę pożegnać się z chłopakami i spadam do domu.
             - Już? - zdziwił się Michał.
             - Niestety. Nie powinnam tu w ogóle przychodzić. Nie pasuję do tego towarzystwa.
             - Nie gadaj głupot. Wszyscy Cię lubią. Jeśli naprawdę musisz już uciekać, to powiem Bartkowi, żeby Cię odwiózł.
             - Nie ma takiej potrzeby. - powiedziałam.
             - Jest, jest. - uśmiechnął się Winiarski
             - Ok, jak już sobie tam chcesz.