"Przyjaźń jest drzewem, pod którym możemy się schronić."
Pożegnałam się ze wszystkimi. Oczywiście nie było łatwo przekonać Pawła do tego, że muszę już iść, ale po kilku minutach się udało. Wsiadłam z Kurkiem do samochodu i podałam mu adres. Nie wiedziałam jak zacząć rozmowę, wiec siedziałam cicho. Po 5 minutach krępującej ciszy Bartek się odezwał.:
- Jeżeli przez ciebie rozpadnie się małżeństwo Winiarskich to będziesz miała ze mną do czynienia.
- O czym Ty w ogóle mówisz? zdziwiłam się.
- Jak to o czym? Myślisz, ze tego nie widać? Mylisz się. Widać to gołym okiem i każdy idiota by to zauważył. Wyraźnie się do niego kleisz. - Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Za kogo on mnie uważał? Co on sobie myśli? - No tak, nie masz nic do powiedzenia. Dobrze by było, gdybyś zniknęła z życia nas wszystkich, a w szczególności z życia Winiarskich.
- Ty dupku! Uważasz sie za przyjaciela Michała i nic nie wiesz o jego problemach! I Ty masz czelność mówić mi, co mam robić? Bo co? Bo uwielbiają Cię wszystkie małolaty? Poprzewracało Ci się w głowie! Wypuść mnie tu!
- Jak sobie życzysz, ale pamiętaj, że masz nie zbliżać się do Michała.
- Dziękuję bardzo za podwiezienie i miłą konwersację. - powiedziałam przez łzy.
- Poczekaj chwilę - powiedział Kurek, łapiąc mnie za ramię - Mówiłaś coś o problemach Michała. O co chodzi?
- Zapytaj swojego przyjaciela, jeśli chcesz wiedzieć więcej. I przestań do cholery skupiać się na czubku własnego nosa bo inni też mają problemy i potrzebna jest im pomoc.
Wysiadłam z samochodu i pobiegłam przed siebie. Byłam już blisko domu. Otwierając drzwi, próbowałam się uspokoić. Weszłam do środka i zauważyłam, że Małgosi jeszcze nie ma. Może to i dobrze, bo zaczęłaby wypytywać o to, co się stało, a ja chciałam zachować to dla siebie. Nastawiłam wodę na herbatę i poszłam do pokoju po książkę Paulo Coelho, która zawsze pomagała mi sie odstresować. Wlewając wodę do szklanki, usłyszałam dzwonek telefonu.
- Słucham?
- Cześć Aniu, jesteś już w domu? - zapytał Winiarski.
- Tak, jestem. Coś się stało? Pokłóciłeś się z Dagmarą?
- Właśnie o tym chciałem porozmawiać. Masz chwilkę czasu? Mógłbym Ci zrobić mały nalot?
- Jasne, że możesz. A mogę wiedzieć coś więcej? - dopytywałam.
- Pogadamy, jak przyjadę. - odpowiedział.
Podała, mu dokładny adres i powiedział, że przyjedzie za 20 min.Postanowiłam wpaść do sklepu na dole po jakieś ciasteczka bo nie miałabym go nawet czym poczęstować. Jak wróciłam była już 22.45, więc miałam jeszcze 10 min. Ogarnęłam trochę w pokoju Gosi, bo on bardziej nadawał się do przyjęcia gości. Gdy skończyłam błyskawiczne sprzątanie rozległ sie dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i moim oczom ukazali się Winiarscy.
- Hej, Ja też mogę wejść? - zapytała Dagmara.
- No pewnie, że tak. Wchodźcie do pokoju, a ja pójdę zrobić coś do picia. Jakieś specjalne życzenia?
- Dwie herbaty poprosimy, jeśli to nie problem. - powiedział Winiar.
- Już się robi.
Po chwili wróciłam z parującymi napojami, postawiłam je na stoliku, a Michał zaczął rozmowę.
- Chcielibyśmy Ci bardzo podziękować.
- Mnie, za co? - zdziwiłam sie.
- No jak to za co? Dzięki tobie, dzięki naszej dzisiejszej rozmowie, uratowaliśmy z Dagą nasze małżeństwo. Wytłumaczyliśmy sobie wszystko i mamy nadzieje, że od tej pory będzie tak jak dawniej.
- Nawet nie wiecie, jak się ciesze. Przynajmniej wam sie oda naprawić związek.
- Chciałabym cie też przeprosić za moje dzisiejsze zachowanie - powiedziała Daga - Nie byłam dla ciebie zbyt przyjemna, ale mam nadzieję, że kiedyś się zaprzyjaźnimy.
- Też bym bardzo tego chciała. - podeszłam do niej i ja przytuliłam - Bardzo się ciesze, że między wami jest juz wszytko w porządku.
- Ja też się cieszę, a teraz chodź, bo muszę cię uściskać - powiedział Michał - Jak wracało się z Bartkiem?
- Nawet dobrze. - skłamałam i sztucznie się uśmiechnęłam.
- No to super. Bartkowi tez się chyba podobało, bo jak z nim rozmawiałem to pytał o twój numer telefonu.
- Oho, jak Bartek chce numer do jakiejś dziewczyny to musi mu się podobać. - zażartowała Daga.
- Mam nadzieję, że nie dałeś mu tego numeru? zapytałam lekko poddenerwowana.
- Najpierw chciałem zaptac cie o zgodę.
- Dobrze zrobiłeś. Proszę was, nie dawajcie mu na mnie żadnych namiarów.
- Ale co się stało? Pokłóciliście się? - dopytywał Michał.
- O to spytaj swojego przyjaciela, mnie mnie. On wie lepiej. - odpowiedziałam ze łzami w oczach.
- Ej, Ania, co się dzieje? - dodała Daga.
- Nie mam już dziś siły. O treść rozmowy między mną, a Kurkiem, zapytajcie jego.
- No jak chcesz. - powiedział Michał - My się będziemy zbierać, bo rano musimy ruszyc do Bełchatowa.
- Na prawdę już musicie uciekać?
- Niestety. Zapraszamy cie do nas, do Bełchatowa na weekend.
- Dziękuję za zaproszenie, ale nie chcę robić kłopotów. Ja was zapraszam do mnie, kiedy będziecie w stolicy.
- Nawet nie próbuj odmawiać - pogroził mi palcem Michał, a ja z Dagmarą wpadłyśmy w śmiech. - Musisz wpaść do nas na kilka dni.
- No ok, Tylko proszę cię, nie bądź taki groźny bo się przestraszę.
- To do zobaczenia, - pożegnała się Daga - Michał wyśle ci mój numer. Dzwoń, kiedy bedziesz miała ochotę.
- Pa Aniu. Trzymaj się i pamiętaj, że wszystko się niedługo ułoży. Dzwoń do nas zawsze, kiedy będziesz miała na to ochotę i wpadaj do Bełchatowa.- powiedział Michał i mnie przytulił.
- Zaczynam być zazdrosna. - zażartowała Daga.
- Nie masz o co. Mam dość facetów, a przynajmniej na razie. Trzymam za was kciuki. I życzę wam krótkiej podróży. Zadzwońcie jak dojedziecie do domu.
- Ok, nie ma sprawy. Dobranoc.
Pożegnałam sie z nimi i poszłam pod prysznic. Przypomniało mi się, że nie oddałam bluzy Michałowi. Gdy wyszłam z łazienki, Gosia siedziała juz na moim łóżku.
- No, gadaj! - krzyknęła, kiedy weszłam do pokoju.
- Ale o czym?
- No jak to o czym, o dzisiejszym spotkaniu.
- Nie ma o czym. Zwyczajny mecz, a potem krótkie spotkanie z siatkarzami.
Chciałam zakończyć jak najszybciej tę rozmowę. Gosia jednak swoim wzrokiem bazyliszka i wymuszała na mnie szczegółową relację z dzisiejszego dnia. Mogłam się po mniej tego spodziewać. Opowiedziałam jej wszystko ze szczegółami. No dobra, prawie wszystko. Pominęłam rozmowę z Kurkiem. Małgoś nigdy za nim nie przepadała. Wolała Możdżona. Zaraz zaczęłaby się wymądrzać, że miała rację i Bartuś wcale nie jest taki super, jak się wszystkim wydaje. Po długiej opowieści i prawie setce pytań zadanych przez moją kochaną przyjaciółkę mogłam iść spać. Nastawiłam budzik na 6:40. Chyba upadłam na głowę. Wstawać w niedzielę o 6:40? Cholerka, po co narobiłam sobie tych zaległości..
******
Cześć Wam :) po dość długiej przerwie dodaję kolejny rozdział. Tak, wiem, że jest za dużo dialogów, ale miałam to napisane już dawno temu i nie chciało mi sie tego przerabiać. Opowiadanie schodzi na psy, ale cóż zrobić.. nie mam talentu do pisania.. Kolejny rozdział postaram się dodać w długi weekend. Chcę kontynuować to opowiadanie, choć wiem, że w ogóle nie jest ciekawe. Jeżeli, czytając to, nasuną Ci się jakieś rady dla mnie dotyczące sposobu pisania, czy czegokolwiek innego, po prostu napisz mi o tym w komentarzu. Do napisania :*