niedziela, 9 grudnia 2012

...

 cześć wszystkim..
Chciałabym podziękować tym, którzy czytali to opowiadanie i komentowali posty.. <3
to moja pierwsza historia, więc myślałam, że napiszę coś fajnego.. pomyliłam się..
kiedy czytam Wasze opowiadania wiem, że moje wypociny są do niczego..
mam napisane kilka rozdziałów, ale ta historia do niczego nie prowadzi i byłaby bardzo nudna, więc postanowiłam przestać pisać to badziewie.

 Jeszcze raz chciałabym podziękować tym, którzy zaglądali tutaj i czytali to "coś" (bo nawet nie mogę nazwać tego opowiadaniem..)

Może kiedyś się przełamię i wrócę tu, żeby to dokończyć.. albo zacznę coś zupełnie nowego..

Do zobaczenia. ;)



niedziela, 28 października 2012

sześć





"Przy­jaźń jest drze­wem, pod którym możemy się schronić." 



                                    Pożegnałam się ze wszystkimi. Oczywiście nie było łatwo przekonać Pawła do tego, że muszę już iść, ale po kilku minutach się udało.  Wsiadłam z Kurkiem do samochodu i podałam mu adres. Nie wiedziałam jak zacząć rozmowę, wiec siedziałam cicho. Po 5 minutach krępującej ciszy Bartek się odezwał.:
                - Jeżeli przez ciebie rozpadnie się małżeństwo Winiarskich to będziesz miała ze mną do czynienia.
                - O czym Ty w ogóle mówisz? zdziwiłam się.
                - Jak to o czym? Myślisz, ze tego nie widać? Mylisz się. Widać to gołym okiem i każdy idiota by to zauważył. Wyraźnie się do niego kleisz. -   Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Za kogo on mnie uważał? Co on sobie myśli? - No tak, nie masz nic do powiedzenia. Dobrze by było, gdybyś zniknęła z życia nas wszystkich, a w szczególności z życia Winiarskich.
                - Ty dupku! Uważasz sie za przyjaciela Michała i nic nie wiesz o jego problemach! I Ty masz czelność mówić mi, co mam robić? Bo co? Bo uwielbiają Cię wszystkie małolaty? Poprzewracało Ci się w głowie! Wypuść mnie tu!
                - Jak sobie życzysz, ale pamiętaj, że masz nie zbliżać się do Michała.
                - Dziękuję bardzo za podwiezienie i miłą konwersację. - powiedziałam przez łzy.
                - Poczekaj chwilę - powiedział Kurek, łapiąc mnie za ramię - Mówiłaś coś o problemach Michała. O co chodzi?
                - Zapytaj swojego przyjaciela, jeśli chcesz wiedzieć więcej. I przestań do cholery skupiać się na czubku własnego nosa bo inni też mają problemy i potrzebna jest im pomoc.
                                       Wysiadłam z samochodu i pobiegłam przed siebie. Byłam już blisko domu.  Otwierając drzwi, próbowałam się uspokoić. Weszłam do środka i zauważyłam, że Małgosi jeszcze nie ma. Może to i dobrze, bo zaczęłaby wypytywać o to, co się stało, a ja chciałam zachować to dla siebie. Nastawiłam wodę na herbatę i poszłam do pokoju po książkę Paulo Coelho, która zawsze pomagała mi sie odstresować. Wlewając wodę do szklanki, usłyszałam dzwonek telefonu.
                 - Słucham?
                 - Cześć Aniu, jesteś już w domu? - zapytał Winiarski.
                 - Tak, jestem. Coś się stało? Pokłóciłeś się z Dagmarą?
                 - Właśnie o tym chciałem porozmawiać. Masz chwilkę czasu? Mógłbym Ci zrobić mały nalot?
                 - Jasne, że możesz. A mogę wiedzieć coś więcej? - dopytywałam.
                 - Pogadamy, jak przyjadę. - odpowiedział.
                                        Podała, mu dokładny adres i powiedział, że przyjedzie za 20 min.Postanowiłam wpaść do sklepu na dole po jakieś ciasteczka bo nie miałabym go nawet czym poczęstować. Jak wróciłam była już 22.45, więc miałam jeszcze 10 min. Ogarnęłam trochę w pokoju Gosi, bo on bardziej nadawał się do przyjęcia gości. Gdy skończyłam błyskawiczne sprzątanie rozległ sie dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i moim oczom ukazali się Winiarscy.
                  - Hej, Ja też mogę wejść? - zapytała Dagmara.
                  - No pewnie, że tak. Wchodźcie do pokoju, a ja pójdę zrobić coś do picia. Jakieś specjalne życzenia?
                  - Dwie herbaty poprosimy, jeśli to nie problem. - powiedział Winiar.
                  - Już się robi.
    Po chwili wróciłam z parującymi napojami, postawiłam je na stoliku, a Michał zaczął rozmowę.
                  - Chcielibyśmy Ci bardzo podziękować.
                  - Mnie, za co? - zdziwiłam sie.
                  - No jak to za co? Dzięki tobie, dzięki naszej dzisiejszej rozmowie, uratowaliśmy z Dagą nasze małżeństwo. Wytłumaczyliśmy sobie wszystko i mamy nadzieje, że od tej pory będzie tak jak dawniej.
                  - Nawet nie wiecie, jak się ciesze. Przynajmniej wam sie oda naprawić związek.
                  - Chciałabym cie też przeprosić za moje dzisiejsze zachowanie - powiedziała Daga - Nie byłam dla ciebie zbyt przyjemna, ale mam nadzieję, że kiedyś się zaprzyjaźnimy.
                  - Też bym bardzo tego chciała. - podeszłam do niej i ja przytuliłam - Bardzo się ciesze, że między wami jest juz wszytko w porządku.
                  - Ja też się cieszę, a teraz chodź, bo muszę cię uściskać - powiedział Michał - Jak wracało się z Bartkiem?
                  - Nawet dobrze. - skłamałam i sztucznie się uśmiechnęłam.
                  - No to super. Bartkowi tez się chyba podobało, bo jak z nim rozmawiałem to pytał o twój numer telefonu.
                  - Oho, jak Bartek chce numer do jakiejś dziewczyny to musi mu się podobać. - zażartowała Daga.
                  - Mam nadzieję, że nie dałeś mu  tego numeru? zapytałam lekko poddenerwowana.
                  - Najpierw chciałem zaptac cie o zgodę.
                  - Dobrze zrobiłeś. Proszę was, nie dawajcie mu na mnie żadnych namiarów.
                  - Ale co się stało? Pokłóciliście się? - dopytywał Michał.
                  - O to spytaj swojego przyjaciela, mnie mnie. On wie lepiej. - odpowiedziałam ze łzami w oczach.
                  - Ej, Ania, co się dzieje? - dodała Daga.
                  - Nie mam już dziś siły. O treść rozmowy między mną, a Kurkiem, zapytajcie jego.
                  - No jak chcesz. - powiedział Michał - My się będziemy zbierać,  bo rano musimy ruszyc do Bełchatowa.
                  - Na prawdę już musicie uciekać?
                  - Niestety. Zapraszamy cie do nas, do Bełchatowa na weekend.
                  - Dziękuję za zaproszenie, ale nie chcę robić kłopotów. Ja was zapraszam do mnie, kiedy będziecie w stolicy.
                  - Nawet nie próbuj odmawiać - pogroził mi palcem Michał, a ja z Dagmarą wpadłyśmy w śmiech. - Musisz wpaść do nas na kilka dni.
                  - No ok, Tylko proszę cię, nie bądź taki groźny bo się przestraszę.
                  - To do zobaczenia, - pożegnała się Daga - Michał wyśle ci mój numer. Dzwoń, kiedy bedziesz miała ochotę.
                  - Pa Aniu. Trzymaj się i pamiętaj, że wszystko się niedługo ułoży. Dzwoń do nas zawsze, kiedy będziesz miała na to ochotę i wpadaj do Bełchatowa.- powiedział Michał i mnie przytulił.
                  - Zaczynam być zazdrosna. - zażartowała Daga.
                  - Nie masz o co. Mam dość facetów, a przynajmniej na razie. Trzymam za was kciuki. I życzę wam krótkiej podróży. Zadzwońcie jak dojedziecie do domu.
                  - Ok, nie ma sprawy. Dobranoc.
     Pożegnałam sie z nimi i poszłam pod prysznic. Przypomniało mi się, że nie oddałam bluzy Michałowi. Gdy wyszłam z łazienki, Gosia siedziała juz na moim łóżku.
                  - No, gadaj! - krzyknęła, kiedy weszłam do pokoju.
                  - Ale o czym?
                  - No jak to o czym, o dzisiejszym spotkaniu.
                  - Nie ma o czym. Zwyczajny mecz, a potem krótkie spotkanie z siatkarzami.
    Chciałam zakończyć jak najszybciej tę rozmowę. Gosia jednak swoim wzrokiem bazyliszka i wymuszała na mnie szczegółową relację z dzisiejszego dnia. Mogłam się po mniej tego spodziewać. Opowiedziałam jej wszystko ze szczegółami. No dobra, prawie wszystko. Pominęłam rozmowę z Kurkiem. Małgoś nigdy za nim nie przepadała. Wolała Możdżona. Zaraz zaczęłaby się wymądrzać, że miała rację i Bartuś wcale nie jest taki super, jak się wszystkim wydaje. Po długiej opowieści i prawie setce pytań zadanych przez moją kochaną przyjaciółkę mogłam iść spać. Nastawiłam budzik na 6:40. Chyba upadłam na głowę. Wstawać w niedzielę o 6:40? Cholerka, po co narobiłam sobie tych zaległości..
                
                                           ******
Cześć Wam :) po dość długiej przerwie dodaję kolejny rozdział. Tak, wiem, że jest za dużo dialogów, ale miałam to napisane już dawno temu i nie chciało mi sie tego przerabiać. Opowiadanie schodzi na psy, ale cóż zrobić.. nie mam talentu do pisania.. Kolejny rozdział postaram się dodać w długi weekend. Chcę kontynuować to opowiadanie, choć wiem, że w ogóle nie jest ciekawe. Jeżeli, czytając to, nasuną Ci się jakieś rady dla mnie dotyczące sposobu pisania, czy czegokolwiek innego, po prostu napisz mi o tym w komentarzu. Do napisania :*

sobota, 1 września 2012

pięć



Przy­jaciele są jak ciche anioły, które pod­noszą nas,
 gdy nasze skrzydła za­pom­niały jak latać.



                            Droga do klubu minęła nam bardzo szybko. Usiadłam obok Aleksa i bardzo miło nam się rozmawiało. Wymieniliśmy się numerami telefonów i obiecałam mu, że kiedyś pokażę mu Warszawę. Bąku bawił się w Krzyśka Ignaczaka i robił nam zdjęcia. Nie miałam ochoty na zabawę, ale nie potrafiłam im odmówić. Moje marzenie spełniło się i byłam bardzo szczęśliwa. Dziś wieczorem zapominam o wszystkim i dobrze się bawię. Nie pozwolę popsuć sobie jedynego wieczoru, który spędzę w gronie moich ulubionych siatkarzy. Taki wieczór się nie powtórzy. Nigdy się nie powtórzy.
                            Kiedy dojechaliśmy na miejsce zauważyłam samochody Michała i Bartka stojące na parkingu. Michał stał przy wejściu z jakąś ciemnowłosą, wysoką i ładną kobietą.
          - Cześć Daga - podszedł do niej Zati i przywitał buziakiem w policzek.
          - Hej, ale urosłeś. - zaśmiała się kobieta.
          - Bez złośliwości proszę - Zati zrobił obrażoną minę.
          - Kochanie, to jest Ania, o której Ci mówiłem, a to jest moja żona Dagmara. - przedstawił nas sobie.
          - Anka, miło mi - powiedziałam i wystawiłam rękę do przywitania.
          - Mnie również - odpowiedziała żona przyjmującego, ściskając moją dłoń.
                            Reszta chłopaków przywitała się z Winiarską, po czym weszliśmy do środka. Kurek zajął duży stolik, gdzie wszyscy powinni się spokojnie zmieścić. Usiadłam obok Pawła i Aleksa. Na przeciwko nas siedzieli: Kurek, Bąkiewicz i Michał z Dagmarą. Zauważyłam, że Bartek dziwnie mi się przygląda. Przyzwyczaiłam się do tego, że nie wszyscy muszą mnie lubić, więc nie przejmowałam się nieprzychylnym wzrokiem przyjmującego. Wszyscy zamówili sobie jakieś drinki, oprócz mnie, Kurka i Winiara, którzy prowadzili. Aleks poprosił mnie do tańca, więc ruszyliśmy w parkiet. Gdy skończyła się piosenka wróciliśmy do stolika, ale  nie dane mi było odpocząć. Znów poszłam zaszaleć na parkiecie, tym razem z Michałem Bąkiewiczem. Bardzo dobrze nam się tańczyło a jeszcze lepiej rozmawiało.  Tańczyliśmy dobre 10 min i mieliśmy wracać do reszty. Kątem oka zauważyłam znajomą twarz. Przyjrzałam się bardziej i okazało się, że przy stoliku obok okna siedzi Ewelina, do której szedł Piotrek z drinkami w dłoniach. Chyba mnie zauważył bo zatrzymał się i patrzył w moją stronę. Przeprosiłam Michała, wróciliśmy do stolika, jednak wcale nie miałam zamiaru siadać do siatkarzy.
            - Hej, Aniu. Gdzie idziesz? - zapytał Magneto, kiedy wzięłam swoją kurtkę.
            - Muszę wyjść na chwilę. Nie najlepiej się czuję. Przepraszam za zmieszanie. Zaraz wracam.
                              Wyszłam z klubu, a nawet wybiegłam. Na zewnątrz było zimno, ale mi to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Musiałam się przewietrzyć. Myślałam, że nic nie popsuje mi tego wieczoru, ale nie pomyślałam o jednym.. Wydawało mi się, ze już sobie z tym poradziłam, ale kiedy ich razem zobaczyłam, to wszystko wróciło. Oparłam się o barierkę, a z moich oczu wypłynęło kilka łez.
            - Ania, co się stało? - zapytał z troską w głosie Winiar.
            - Nic. Po prostu źle się poczułam. Już mi lepiej.
            - No jakoś Ci nie wierzę, ale jak nie chcesz to nie mów.
            - Lepiej Ty mi powiedz co się stało bo przez ostatnią godzinę posmutniałeś. Powinieneś cieszyć się z wygranej.
            - Nie chcę Ci zawracać głowy. I tak masz swoje problemy.
            - Jesteśmy przyjaciółmi, czy nie? Ale rozumiem, boisz się mi zaufać. Najwyżej będę miała kilka pikantnych ploteczek mniej do opowiadania.
            - To nie tak. U ciebie też nie jest kolorowo. Nie chcę dokładać Ci swoich problemów.
            - Ale ja zawsze chętnie Cię wysłucham.
            - Jeśli chcesz to Ok. Tak naprawdę to nie mam komu się wygadać. Bartek ma problemy z mieszkaniem, Bąkiewicz z narzeczoną a Magneto przygotowuje się do ślubu. Nie mają czasu na słuchanie o moich problemach. - tłumaczył się Michał.
            - To wygadaj się mnie. A swoją drogą, to nieźli z nich przyjaciele, którzy nie mają czasu dla kumpla.
            - Chodzi o Dagmarę. Cały czas się od siebie oddalamy. Nie potrafimy ze sobą poważnie porozmawiać bo każda rozmowa kończy się kłótnią.  Mam wrażenie, że ona kogoś ma. Wypiera się tego, a ja próbuję jej uwierzyć. Mam nadzieję, że mówi prawdę. Nie wiem, co mam robić. Nasze małżeństwo się rozpada. Boję się, że Daga kiedyś odejdzie. Wtedy moje życie straci sens. Tak bardzo ją kocham..
             - Skąd ja to znam - powiedziałam, jakby do siebie - Michał, jeżeli naprawdę ją kochasz to walcz o tę miłość. Walcz do końca i nigdy się nie poddawaj. Ja udawałam, że nie widzę problemu i dobrze się to nie skończyło.
             - Co się dobrze nie skończyło?
             - Właśnie wczoraj przyłapałam swojego chłopaka na zdradzie. Było nam bardzo dobrze ze sobą. Po rozpoczęciu roku akademickiego zawsze coś czytałam i nie mieliśmy dla siebie czasu. Znalazł sobie lepszą, która ma dla niego więcej czasu. Przed chwilą zobaczyłam ich razem w klubie i dlatego wyszłam.
             - Przykro mi Aniu - Misiek przybliżył się i mnie przytulił.
             - Niech Ci nie będzie przykro. Bierz się do roboty, jeśli nie chcesz skończyć, jak ja. Zrozumiano?
             - Jasne, ze tak. Jutro porozmawiam z Dagmarą. A jak Ty się czujesz?
             - Żadne jutro. Wracasz tam i zabierasz Dagmarę na spacer. Musicie jak najszybciej ze sobą porozmawiać i wyjaśnić kilka spraw. A o mnie się nie martw. Nie pierwszy raz ktoś mnie zostawia. Zdążyłam się przyzwyczaić.
             - Może masz rację. Nie ma sensu tego odkładać. - powiedział i jeszcze raz mnie przytulił - Dziękuję. Ratujesz moje małżeństwo.
             - Nie przesadzaj, tylko leć do niej. Idę pożegnać się z chłopakami i spadam do domu.
             - Już? - zdziwił się Michał.
             - Niestety. Nie powinnam tu w ogóle przychodzić. Nie pasuję do tego towarzystwa.
             - Nie gadaj głupot. Wszyscy Cię lubią. Jeśli naprawdę musisz już uciekać, to powiem Bartkowi, żeby Cię odwiózł.
             - Nie ma takiej potrzeby. - powiedziałam.
             - Jest, jest. - uśmiechnął się Winiarski
             - Ok, jak już sobie tam chcesz.

sobota, 25 sierpnia 2012

cztery

"To możliwość spełniania marzeń sprawia,
że życie jest tak fascynujące"

            Rano przywiozłam trochę rzeczy od Piotrka i nadrobiłam czytelnicze zaległości. Kiedy wychodziłam z domu poczułam wibrację telefonu. To był sms od Michała. Chciał się upewnić, że dotrę na mecz. Nie znam go dobrze, a nawet w ogóle, ale wydaje mi się, że pasujemy do siebie. Mamy podobne charaktery. I wcale nie mam na myśli tego, że chciałabym aby coś między nami było. Absolutnie nie o to mi chodzi! Mam nadzieję, że zostaniemy dobrymi przyjaciółmi. 
              Pod Torwarem byłam o 16.30, więc miałam jeszcze trochę czasu. Napisałam sms'a do Miśka, że dotarłam na miejsce i czekam na niego na ławce, na której mnie wczoraj znalazł. Za niespełna 5 min przyjmujący wjechał samochodem na parking. Wyszedł z niego a ja ruszyłam w jego stronę. 
    - Hej. Widzę, że dziś masz się już lepiej. - podszedł do mnie i przywitaliśmy się buziakiem w policzek.
     - O, tak. Jest zdecydowanie lepiej. Musiałam to wszystko sobie przemyśleć.
     - Wiesz, że jak będziesz chciała pogadać to ja zawsze jestem do Twojej dyspozycji.
   - Zawsze? Hmm.. to ja chciałabym porozmawiać z Tobą w trakcie dzisiejszego meczu. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do Michała.
     - No tak, może nie zawsze mam na to czas, ale nie wliczając meczy i treningów, jestem  gotowy na rozmowę z Tobą.
     - Zastanawia mnie jedna rzecz. Prawie w ogóle mnie nie znasz a traktujesz jak dobra znajomą. Jako wielki sportowiec na pewno dużo razy sparzyłeś się na ludziach i nie powinieneś im tak łatwo ufać.
      - Masz rację, kilka razy się sparzyłem, ale mam nosa do ludzi i jestem przekonany, że Ty nie polecisz po naszej rozmowie do jakiejś gazety.
       - No nie wiem, nie wiem.. - zaśmiałam się - Zastanawiam się nad tym.
       - Ha, ha, ha.. bardzo śmieszne. - zaśmiał się siatkarz.
       - A tak w ogóle, gdzie masz żonę?
       - Daga woli spędzić to popołudnie z koleżankami na plotkach. Ona nie przepada za siatkówką. Chodź - złapał mnie za rękę - chłopaki już jadą.
 Moim oczom ukazał się czarno - żółty autokar Skry. Podeszliśmy bliżej wejścia i kilka fanek poprosiło Michała o autograf i zdjęcia. Kątem oka zauważyłam czarny terenowy samochód z którego wysiadł, nie kto inny jak Bartek Kurek, którego cenię za technikę, poczucie humoru i dystans do siebie. Wyjął z bagażnika torbę treningową i szedł w naszą stronę.
       - Siema Winiar! - krzyknął Kurek - A Ty co, też samochodem?
       - No siemanko - odpowiedział Misiek - Daga chciała odwiedzić swoich rodziców.
       - A właśnie, gdzie Twoja ślubna?
       - Na plotkach z koleżankami. To jest Ania - wskazał na mnie - poznajcie się.
       - Bartek jestem,  miło mi. - przedstawił się.
       - Ania. Mnie również jest miło. - powiedziałam, po czym uścisnęliśmy sobie dłonie.
       - Chodźcie bo zaraz rozgrzewka - krzyknął trener Nawrocki.
       - Ok, trenerze, zaraz będziemy.
  Weszliśmy do hali. Michał zaprowadził mnie na miejsce po czym udał się przygotować do rozgrzewki.  Za 10 min gracze wyszli na rozgrzewkę. Zawodnicy Politechniki rozgrzewali się już kiedy tu przyszłam. Postanowiłam zrobić kilka fotek przed meczem bo potem chciałabym skupić się tylko, i wyłącznie na grze. Po upływie 20 min zaczął się mecz. 
    Jako pierwszy serwował atakujący Politechniki Paweł Mikołajczak. Pierwszego seta wygrała Skra 25:18.  W drugim secie, w roli atakującego Skry, zamiast Mariusza Wlazłego, wyszedł Aleksandar Atanasijević.  Nareszcie - pomyślałam - Może się nie znam, ale moim zdaniem Atanasijević to bardzo dobry atakujący. Przez taką gwiazdę jak Wlazły ma małe pole do popisu. Gra kilka setów w sezonie. 
     Choć mecz grany był w Warszawie, praktycznie wszyscy kibicowali Skrze. Atmosfera była nie do opisania. Drugi set nie poszedł tak gładko, jak pierwszy. Wygrali na przewagi 28:26. Trzeci jednak skończył się szybko- 25:12. 
       Po końcówce wszyscy ruszyli ze swoich miejsc po autografy. Ja też bym tak zrobiła, ale przecież niedługo miałam poznać całą drużynę to co się będę pchała. Po ok 30 min ludzie zaczeli opuszczać halę. Ja przesiadłam się bliżej boiska. Kilku zawodników poszło już do szatni a Michał robił sobie zdjęcia z fanami. podeszłam do band, wyciągnęłam z torby notatnik i wyciągnęłam go w stronę Michała, który się uśmiechnął i nasmarował autograf na całej kartce. Zakomunikował mi, żebym poczekała na niego przy wejściu do szatni. Jak tylko chłopaki się przebiorą to będę mogła ich poznać. Posłusznie stanęłam przy drzwiach do szatni i napisałam sms'a do Gosi, że jest świetnie i czekam na spotkanie z siatkarzami. Po 20 minutach Winiar przyszedł po mnie. 
        - No to idziemy. Zati już nie może się doczekać. - zażartował. 
       - Ok, już idę - nogi ugięły się pode mną. Za chwile moje największe marzenie miało się spełnić.  Michał porowadził mnie przez korytarz, po czym znaleźliśmy się w szatni.
        - Hej! Paweł jestem, ale i tak wszyscy mówią na mnie Zati. A Ty pewnie jesteś Ania? - powiedział, po czym rzucił się na mnie mocno przytulając do siebie.
         - We własnej osobie - powiedziałam kiedy wreszcie rozluźnił uścisk. 
   Każdy siatkarz przedstawił mi się ( oprócz Winiara i Kurka) i z niektórymi porozmawiałam chwilkę. Zaczęli ustalać między sobą gdzie jadą opić zwycięstwo. Michał rozmawiał z Dagmarą, która miała do nich dojechać. Ja rozmawiałam z Aleksem, Zatim, Bąkiem, Kłosem i Możdżim. Zawsze wiedziałam, że siatkarze to bardzo fajni ludzie. Bardzo dobrze mi się z nimi rozmawia. Kiedy Michał skończył rozmawiać podszedł do nas.
       - To co, jedziemy? - zapytał.
       - Jasne, że tak - cieszył się jak dziecko Zati. 
      - Dziękuję Wam bardzo za ten mile spędzony czas z Wami. Zawsze chciałam Was poznać bo siatkówka jest w moim życiu bardzo ważna i nie wyobrażam sobie życia bez niej. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będę miała okazję z wami porozmawiać. 
         - Ej, Ania! Nawet nie myśl, że pójdziesz sobie teraz tak po postu do domu. - krzyknął Możdżonek
         - No właśnie - przytaknęli mu Zati i Michał Bąkiewicz w tym samym czasie.
   popatrzyłam na michała a on tylko powiedział:
          - Musisz iść z nami. Masz mało infirmacji na nasz temat i dziennikarze nie zapłacą ci za dużo za newsy. A poza tym Daga będzie jedyna kobietą w tym męskim gronie, a do tego zajętą, a chyba nie chcesz, żeby reszta sie nudziła i nie miała z kim tańczyć?
          - Chyba, że nie chcesz spędzic wieczoru w naszym towarzystwie?  - do rozmowy włączył się Wlazły, który wcześniej rozmawiał z rodziną przez telefon.
           - Nie chodzi o to, że nie chcę. 
           - No to o co?- dopytywał się Mariusz.
        - O to, że chcecie świętować zwycięstwo, a ja.. ja jestem tylko zwykłą studentką a Wy wielkimi siatkarzami i nie chciałabym zawracać wam głowy swoją osobą.
            - Ze mną mozesz iść. Ja jestem tylko siatkarze. Wcale nie jestem wieli. - powiedział Zati i wszyscy zaczęli się śmiać.
            - Co prawda, to prawda, Zati. - skomentował Michał - Masz z nami iść i koniec gadania. A w ogóle skąd pomyśł, że będziesz nam głowę zawracać? 
            - Jasne szefie. Dziękuję Wam za zaproszenie.
         - Podziękujesz jak rano stwierdzisz, że dobrze się bawiłaś. - powiedział Michał, tym razem Bąkiewicz.
           - Ok. - zgodziłam się.
           - To może pojedziesz autokarem z chłopakami bo ja jeszcze muszę skoczyć po Dagmarę.
           - Już ja się nią zajmę - zaoferował się Zator.
           - Jak jej coś zrobisz to wiesz, że będziesz miał przerąbane.
           - Wiem aż za dobrze.
   Wychodząc z szatni zauważyłam w lustrze, że mam coś na plecach. Zdjęłam marynarkę i okazało się, że mam przyklejone dwa plastry w kształcie krzyża.. No tak, akcja krzyżak.. mogłam się spodziewać. Wszyscy zaczęli się śmiać a Winiar krzyknął z udawaną złością w głosie:
            - Myślałem, że dopiero w klubie kapnie się i zapytam ją czy oglądała "Krzyżaków". A ona taka sprytna bestia.
             - Obejrzeć mi się zdarzyło, ale kilkakrotnie przeczytałam książkę. Nie udała Ci się "akcja krzyżak" Michałku. - zaśmiałam się.
            - Że co? Przeczytałaś "Krzyżaków" kilkakrotnie? To dopiero wyczyn. Nie mów, że wszystkie lektury w liceum czytałaś. - zdziwił się Bąkiewicz
            - Wszystkie, bez wyjątku. Nawet te z rozszerzenia, a polski miałam w podstawie. Maturę zdawałam z rozszerzenia.
              - To co Ty studiujesz? - spytał Mariusz
              - Filologię polską.
              - O jacie! To jesteś bardziej oczytana niż my wszyscy razem wzięci. - skwitował Daniel.
              - Nie przesadzaj. Jeszcze dużo w swoim życiu muszę przeczytać.
  
                              ~ ~ ~ ~ ~ ~ 
         Przepraszam za tak długą nieobecność na blogu, ale po prostu miałam mega lenia. :D
      Jeżeli to czytacie proszę o jakikolwiek komentarz. :) chcę wiedzieć, że mam dla kogo pisać.
      Jeśli chcesz, żebym informowała Cię o nowych rozdziałach, po prostu napisz mi o tym w komentarzu :) Pozdrawiam. :)  Następny rozdział pewnie w przyszłym tyg :)
    
       

poniedziałek, 16 lipca 2012

trzy

 Nie war­to trwać w niena­wiści do dru­giego człowieka, gdyż zniewa­la to nas od środ­ka, wy­baczyć i poz­wo­lić odejść czy­ni nas wol­ny­mi i ot­wiera no­we bra­my do życia.  


         Otworzyłam drzwi, weszłam do mieszkania i od razu poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie gorącą czekoladę i pomaszerowałam do swojego starego pokoju, w którym od dziś znów zamieszkam. Zadzwoniłam do przyjaciółki, żeby się nie zdziwiła, gdy przyjdzie do mieszkania i mnie zastanie. Wzięłam do ręki swoją ulubioną książkę i po raz setny zaczęłam ją czytać, wtuliwszy się w michałową bluzę. Dopiero teraz poczułam zapach jego perfum. Były naprawdę śliczne, ale pewnie bardzo drogie. Skończyłam książkę po jakiejś godzinie. Postanowiłam wziąć prysznic. Gorące krople wody zmywały ze mnie wszystkie zmartwienia i ślady łez, które dziś wylałam. Może dobrze się stało, że odkryłam ten romans teraz. Kocham Piotrka i chcę, żeby był szczęśliwy. Może kiedyś wrócimy do siebie, ale teraz muszę z nim porozmawiać. Musze dowiedzieć się dlaczego mi t zrobił i czy w ogóle kiedyś mnie kochał. Muszę to wiedzieć bo inaczej nigdy nie da mi to spokoju. Wyszłam spod prysznica, ubrałam się w czarne legginsy, koszulkę i bluzę Michała z logiem Skry. Przypomniałam sobie, że obiecałam mamie, że zadzwonię do niej wieczorem. Gadałyśmy dobre 20 min, aż zadzwonił dzwonek. Pożegnałam się z nią i poczłapałam otworzyć drzwi. To był Piotrek.
          -Przyszedłem ci to wszystko wyjaśnić. Proszę, wysłuchaj mnie.
          -Chyba nie ma czego wyjaśniać. Wejdź, nie będziemy rozmawiać w progu.
   Zrobiło mi się smutno. Nie mogłam się do niego tak po prostu przytulić, pocałować i powiedzieć jak bardzo go kocham. Tak bardzo chciałam, żeby było jak dawniej, ale wiedziałam, że nie można cofnąć czasu.
Weszliśmy do mojego pokoju. Spojrzał na mnie a mi łzy znów napłynęły do oczu. Usiadłam na łóżku. On zrobił to samo. Złapał moją rękę w swoje dłonie, ale ja ją wyrwałam z jego uścisku. 
         -Aniu, proszę cię, nie płacz.
         -Ale ja nie płaczę. Nie mam powodów. Wszystko jest idealnie. Przyłapałam cię dziś na zdradzie, ale nie ma się czym przejmować. Lepiej być nie może. - powiedziałam z ironią.
         -To nie jest takie łatwe, jak ci się wydaje. Ja ... -
         -Nie takie  łatwe? To jest bardzo łatwe. Bawiłeś się mną. Chciałeś mieć w domu służącą, żeby móc po godzinach robić "dodatkowe projekty" - przerwałam mu, ale sama nie wiem czemu to powiedziałam - Czy ty kiedykolwiek mnie kochałeś?
         -To wszystko nie tak. - próbował się usprawiedliwić - Jasne, że cię kochałem.
         -Nie tak? A jak? Wytłumacz mi bo ja się pogubiłam.
         -Ewelina dołączyła do naszego zespołu jakieś 3 tygodnie temu. Od razu znaleźliśmy wspólny język. Bardzo dobrze nam się pracowało. Rozumiała mnie i zawsze mogłem z nią pogadać.
         -No tak, ze mną nie można było porozmawiać.
         -Nie o to chodzi. Ty od początku roku akademickiego zawsze byłaś zajęta. Cały czas coś czytałaś albo byłaś na zajęciach.
         -Na tym polega życie studenta. Trzeba chodzić  na wykłady i przygotowywać się do zajęć. - powiedziałam przez łzy.
         -Przecież wiem, ale zaczęło mi cię brakować. Po tygodniu znajomości stało się, wylądowaliśmy w łóżku. - tłumaczył się dalej.
         -Bardzo ciekawe, ale proszę, oszczędź mi szczegółów.
         -Po tym całym zdarzeniu unikaliśmy siebie na tyle, na ile było to możliwe. Zaproponowałem ci wspólne mieszkanie bo chciałem o niej zapomnieć. Nie udało się. Zakochałem się.
        -Co ona ma w sobie, czego ja nie mam? Jestem aż tak beznadziejna?
        -Przestań tak gadać. Po prostu nie było nam pisane być razem. Proszę cie, wybacz mi. Zrobię wszystko, żeby tak się stało bo mi na tobie zależy.
        -Kiedy zamierzałeś mi o tym powiedzieć? - dopytywałam się - Ile czasu chciałeś to jeszcze ciągnąć?
        -Miałem ci wszystko powiedzieć w ten weekend. To nie tak, że przestałem cię kochać. Kocham cię cały czas, ale muszę zamienić to w przyjacielską miłość. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz i zostaniemy dobrymi przyjaciółmi.
        -Myślisz, że zrobię "pstryk" i o wszystkim zapomnę? Na to trzeba czasu. Muszę od nowa ci zaufać.
        -Wiem i zrobię wszystko, żeby odzyskać twoje zaufanie. - przekonywał mnie Piotrek.
        -Może masz rację. Nie było nam pisane być razem. Jednak ja nadal cię kocham. Teraz jest na to za wcześnie, ale myślę, że w przyszłości zostaniemy przyjaciółmi. Będziesz jutro w domu? Chciałabym zabrać trochę swoich rzeczy. 
        -Jasne, że będę. - powiedział kierując się do wyjścia - O której mogę się ciebie spodziewać?
        -Myślę, że o 9, no może o 10.
        -Ok, nie ma sprawy. Pomogę ci to wszystko przywieść. Dobranoc.
        -Dobranoc. Aha, Piotrek, chciałam ci jeszcze coś powiedzieć.
        -Tak, słucham.
        -Życzę wam szczęścia i mówię to szczerze. - podszedł do mnie i mnie przytulił.
        -Dziękuję ci, dziękuję za wszystko. I też życzę ci szczęścia bo na nie zasługujesz. Będę leciał. Pa pa.
        -Pa Piotrek, pa.

    Zamknęłam zanim drzwi i wróciłam do swojego pokoju. Chciałam iść spać, ale przypomniałam sobie, że mam na sobie bluzę Michała. Wypadałoby ją uprać. Jak pomyślałam, tak też zrobiłam. Miejmy nadzieję, że do jutra wyschnie. Byłam już naprawdę padnięta po całym dniu, więc postanowiłam się położyć. Przed zaśnięciem przypomniały mi się wszystkie wspaniałe chwile, które spędziłam z Piotrkiem. Nie wytrzymałam, rozpłakałam się. Wtulona w poduszkę ocierałam łzy. Wiedziałam, że w niczym mi nie pomogą. Moje powieki stawały się coraz cięższe, jednak nie dane było mi zasnąć. 
       -Halo, Anka. Jesteś tam? - krzyknęłą Małgosia kiedy weszła do mieszkania.
       -Jestem w pokoju.
       -Co się stało? Mała, ty płakałaś? I czemu do jasnej cholery nie leżysz teraz u boku swojego Piotrusia?
       -Jak chcesz to mogę sobie stąd iść. A Piotrek już nie jest mój i nie mów do mnie mała bo wiesz, że tego nie lubię.
       -Co? Nie jesteś już z Piotrkiem? Jak to?
  Wytłumaczyła Gosi dlaczego nie jesteśmy już razem. Nie pominęłam niczego. Powiedziałam co zobaczyłam, gdy weszłam do mieszkania, opowiedziałam o spotkaniu z Michałem i o rozmowie z Piotrkiem. Gdy skończyłam Gośka siedziała i dziwnie na mnie patrzyła.
      -Jak on mógł ci coś takiego zrobić? Niech ja go tylko spotkam.
      -To wszystko przeze mnie - usprawiedliwiałam Piotrka - gdybym wybrała inne studia miałabym dla niego więcej czasu. 
      -Co ty do cholery gadasz? Słyszysz siebie? I ty mu tak po prostu wybaczyłaś?
      -Nie wybaczyłam mu. Kocham go i nie umiem zrobić tak, jak robi połowa osób, kiedy ukochana osoba zdradzi. Nie umiem udawać, że go nie znam. Kocham go i chcę, żeby był szczęśliwy. Mam nadzieję, że uda nam się kiedyś zostać przyjaciółmi. 
      -Normalnie podziwiam cię. Ja bym tak nie umiała tak podejść do całej tej sprawy. A z Piotrka to skończony idiota. Niech wie, co stracił. Mieć taki skarb i oglądać się za świecidełkami. Kretyn i tyle. A co z tym Michałem?
      -Gosieńko, a co może być z Michałem?
      -No nie wiem. Może jakiś mały romansik się szykuje. - zażartowała, chcąc poprawić mi humor.
      -Ta, jasne. Polubiliśmy się i tyle. A tak na marginesie to on ma żonę i syna.
      -A już myślałam, że...
      -A jednak nic z tego. Pójdziesz jutro ze mną po kilka moich rzeczy? - poprosiłam przyjaciółkę - Najbardziej zależy mi na żółtej koszulce Skry bo chcę założyć ją na jutrzejszy mecz.
      -Na jutrzejszy mecz? Przecież już dawno biletów nie ma. Chyba, że chcesz ją założyć, żeby posiedzieć przed telewizorem. - zaśmiała się Małgoś. Chętnie bym go z tobą obejrzała, ale niestety muszę iść do pracy.
      -Michał mnie zaprosił i powiedział, że jakieś wejściówki się zawsze znajdą. Potem chce mnie poznać z całą drużyna Skry. 
      -No co ty gadasz.. - zdziwiła się - Twoim największym marzeniem była krótka rozmowa z Kurkiem, Plińskim, Bąkiem i Możdżim a jutro to ma się spełnić? Nie wspominając już o rozmowie z Winiarem bo to już masz za sobą. W takim razie z samego rana lecimy po rzeczy. 
    Pogadałyśmy jeszcze chwilę i sama nie wiem kiedy zasnęłam.

piątek, 13 lipca 2012

dwa

Pa­miętam gdy jeszcze w wa­kac­je za każdym ra­zem gdy widziałeś spa­dającą gwiazdę mówiłeś, żebym po­myślała życze­nie. zaw­sze pow­tarzałam                   w myślach: 'żeby zos­tał ze mną na zaw­sze, żeby mnie nie zos­ta­wił'. od kiedy od­szedłeś codzien­nie wy­pat­ruję spa­dających gwiazd, ale tym ra­zem proszę o to, żebyś wrócił. 

         - Hej, dobrze się czujesz? - zapytał mnie jakiś mężczyzna - Nic ci nie jest?
Nie miałam siły odpowiedzieć, jednak skądś znałam ten głos. Podniosłam głowę do góry i moim oczom ukazał się nie kto inny jak Michał Winiarski. Tak, TEN Michał Winiarski! Jeden z moich ulubionych siatkarzy. Teraz humoru nie poprawi mi nawet cała drużyna  Skry, ani reszta drużyn PlusLigi razem wziętych.
         - Nic mi nie jest, ale dziękuję za troskę.
         - No właśnie widzę. Mogę coś dla ciebie zrobić?
         - Jasne, że możesz. Możesz zostawić mnie w spokoju. - on nie miał innego zajęcia?
         - Tego obiecać ci nie mogę. Chodź, odprowadzę cię do domu. Nie chcę, żebyś tu zamarzła w nocy. - Winiar próbował być śmieszny ale trochę mu nie wyszło. Podał mi chusteczki higieniczne.
         - Czy ty nie masz przypadkiem jakiegoś meczu, czy coś? Zajmij się swoimi sprawami! Poradzę sobie bez ciebie. Myślisz, że jak spojrzysz na mnie tymi swoimi niebieskoszarymi oczami to zawrócisz mi w głowie? Idź rozdawać autografy małolatom, które przychodzą na mecze, aby popatrzeć na was a nie na grę.
         - Widzę, że wiesz kim jestem. Nie obchodzi mnie to, czy mnie lubisz. Chodzi mi tylko o to, żeby odtransportować cię do domu. Nie chodzi mi o to, żeby zawrócić ci w głowie. Mam żonę, którą bardzo kocham i synka. - jego głos przybierał coraz poważniejszy ton.
          - Przepraszam, że to powiedziałam. Nie chodzi o to, że cię nie lubię. Jeśli tak bardzo ci na tym zależy to proszę, możesz mnie odwieźć. - w innych okolicznościach dałabym się pokroić za minutę rozmowy z Winarem, a tu proszę, Michał chce odwieźć mnie do domu i wcale się z tego nie cieszę. 

          - Poczekaj chwilę. - powiedział i za chwilę podjechał samochodem.
   Podałam mu nazwę ulicy, na której mieszkałam z Małgosią. Było to na drugim końcu miasta. Przez kilka minut nie odzywaliśmy się do siebie w ogóle. Uspokoiłam się trochę i zaczynało do mnie docierać z kim jade samochodem. "Anka, spokojnie - powtarzałam sobie w myślach - to tylko Michał Winiarski, zwykły człowiek." 
           - Przepraszam cię jeszcze raz za to, że tak na ciebie naskoczyłam. - powiedziałam pierwsza prawie na jednym tchu.
           - Spoko, nic się nie stało. Mam świadomość, że nie wszyscy mnie lubią. Może będziesz tak miła i zdradzisz mi swoje imię? - odpowiedział po kilku sekundach milczenia.
           - No tak,  ale ze mnie kretynka. Nawet się nie przedstawiłam.. Ania jestem. I po raz kolejny powtarzam, że nie chodzi o to, że cię nie lubię. Wręcz przeciwnie. Jesteś jednym z moich ulubionych siatkarzy. - tłumaczyłam się.
           - Bardzo mnie to cieszy, Aniu. Widzę, że nie jest to twój najlepszy dzień i  nie będę wypytywał o przyczynę  twoich łez.
           - Dziękuję ci. Naprawdę nie jestem gotowa żeby o tym mówić. - gdy to powiedziałam przypomniałam sobie całą tę scenę. przypomniałam sobie wzrok tej dziwki i Piotrka, który nawet nie wysilił się na to, żeby mnie zatrzymać. Łzy zaczęły mi napływać do oczu i rozpłakałam się na dobre. Michał zwolnił i zatrzymał się na poboczu. Podał mi chusteczkę i bez słowa przytulił mnie do siebie. 
           - Płacz mała, płacz.. - powiedział troskliwym głosem - Pamiętaj, że rano wyjdzie słońce i będzie lepiej. Musi być lepiej.
     Siedziałam przytulona do niego jeszcze przez kilka minut. Tego właśnie było mi trzeba. Przytulic się do kogoś i płakać. Gdy się uspokoiłam  powiedziałam Michałowi, że jest OK i możemy jechać. Winiar uśmiechnął się do mnie i ruszyliśmy. Zobaczyłam swoje odbicie w lusterku i się przestraszyłam. Tusz rozmazany miałam na całej twarzy. Wyciągnęłam szybko chusteczki do demakijażu i lusterko. Zmyłam szybko makijaż, a raczej pozostałości, które po nim zostały i otworzyłam okno.
            - Nie będzie ci zimno? - spytał Michał.
            - Może trochę ale muszę się odświeżyć, a zgaduję, że w tej limuzynie nie ma prysznica.
            - Widzę, że humor wraca. - mówiąc to sięgnął na tylne siedzenie po bluzę i dał mi ją - Masz, załóż ją. nie powinno byś ci już zimno. Za chwilkę i tak będziemy na miejscu. Z tego, co mówiłaś to jestem jednym z twoich ulubionych siatkarzy, więc przypuszczam, że interesujesz się trochę siatkówką.
            - Tak, to moja pasja. Trochę późno dowiedziałam się o waszym jutrzejszym meczu z Politechniką i nie zdążyłam kupić biletów. Rozeszły się jak świeże bułeczki. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. 
            - Jeżeli będziesz nam kibicować to jakaś wejściówka się znajdzie. - zaśmiał się Michał.
            - Komu kibicować? Skrze? Chyba masz gorączkę. - zaśmiałam się.
            - Czyli nic z tego? Nie lubisz Skry? - spytał udając smutnego.
            - Ja mam nie lubić Skry?  Ja mam żółte serce, w którym płynie czarna krew. - powiedziałam z dumą.
            - Czyli widzimy się jutro o 16.30 przy Torwarze. - podsumował.
            - Nie obraź się, ale teraz nie mam ochoty na mecze. Może innym razem.
            - Masz zamiar przesiedzieć i przepłakać cały dzień? Nie ma mowy!  No chyba, że wolisz to od poznania wszystkich chłopaków z drużyny. 
            - Chyba mnie przekonałeś. Jutro o 16.30 przed Torwarem. - może ma rację. Nie warto siedzieć w domu i płakać.
            - Jesteśmy na miejscu. Trzymaj - podał mi kartkę - to mój numer telefonu.
Wystukałam numer na swoim telefonie i puściłam mu sygnałka.
            - A to mój. Dziękuję ci za wszystko, co dla mnie zrobiłeś i jeszcze raz przepraszam za to, jak cię potraktowałam na początku.
            -Już o tym zapomniałem. - zaśmiał się - Tak dużo to ja dla ciebie nie zrobiłem. Przywiozłem cię tylko do domu.
            -Uwierz, że zrobiłeś więcej, niż ci się wydaje. - rozsunęłam bluzę bo chciałam mu ją oddać.
            -Zostaw. Oddasz mi ją jutro.
            - OK. To do jutra. Dziękuję jeszcze raz. - powiedziałam to i pocałowałam go w policzek - chciałabym mieć takiego przyjaciela jak ty.
            -To co, przyjaciółko moja, widzimy się jutro o 16.30. Teraz muszę spadać bo za godzinkę mamy trening.
            -Do jutra przyjacielu. - powiedziałam a on podszedł i przytulił mnie po przyjacielsku. 
            -I zabraniam ci dzisiaj już płakać. Zrozumiano?
            -Jasne szefie.
   Pożegnaliśmy się i poszłam w stronę klatki. Nacisnęłam dzwonek ale żadnej odpowiedzi. No tak, Gosia weekendami pracuje w restauracji swojej cioci. Dobrze, że nie oddałam jej jeszcze kluczy. Szukając ich w torbie natrafiłam na telefon. W ciągu ostatnich 10 minut 12 nieodebranych połączeń. Wszystkie od Piotrka.
 

środa, 4 lipca 2012

jeden

Miała rozmazany tusz, czerwone usta, rozszerzone źrenice, a jej ręce drżały. Stała w deszczu na środku ulicy i zaczęła krzyczeć,      że miłości nie ma!



                     O cholera! Znów zaspałam. Moje, i tak niezbyt piękne plany na ten piątek legły w gruzach. Spojrzałam na swój cudowny budzik w kształcie piłki do siatkówki i uświadomiłam sobie, że jest już 9. O 12.20 zaczynałam zajęcia, więc już nie zdążę nadrobić moich niemałych zaległości w czytaniu. Wstałam niezadowolona i od razu skierowałam się do łazienki. Wzięłam gorący prysznic, który trochę poprawił mi humor. Ubrałam się w moje ulubione jeansy, do tego założyłam kremowa koszulkę i niebieski sweterek. Jeszcze tylko lekki makijaż i po około godzinie byłam gotowa do wyjścia na uczelnię. Spojrzałam na zegarek. Była 9.55. Miałam jeszcze trochę czasu, więc zrobiłam sobie herbatę i kanapki. Do ręki wzięłam książkę i zaczęłam ją czytać. Nagle usłyszałam dzwonek telefonu.

    - Halo! - odebrałam.
    - Cześć Aniu, czemu od tygodnia się do mnie nie odzywasz?- spytała mama.
    - Wiesz jak jest. Miałam małe zamieszanie z przeprowadzką.
    - A możesz mi powiedzieć, czemu nie jesteś na zajęciach?
  O cholerka! Już 11.10. Ale ten czas szybko płynie.
    - Spokojnie, mam na 12.20.- uspokoiłam mamę.
    - Przynajmniej od dobrych 15 min powinnaś być w drodze na uczelnię. Jak zwykle nie mogłaś   pewnie oderwać się od książki.
    - Masz rację mamo, przejrzałaś mnie. - rozmawiałam z mama i jednocześnie zabrałam torbę, ubrałam się i zamknęłam za sobą drzwi, po czym pobiegłam na autobus.
    - Dziewczyno, mogłam to zrozumieć kiedy miałaś 10, nawet 15 lat. Ale teraz masz 21 i dalej świata nie widzisz poza tymi twoimi książkami.- podsumowała moje zachowanie mama.
    - Przepraszam, ale muszę już kończyć. Zdzwonimy się wieczorem. Pa mamuś.
    - Trzymaj się i niech cię nawet nie kusi czytać w autobusie.- zażartowała.

                  Siedząc wygodnie w autobusie rozmyślałam dan moimi weekednowymi planami. Musiałam jeszcze zabrać kilka rzeczy z mieszkania, które wynajmowałam z moją przyjaciółką do mieszkania mojego chłopaka, Piotrka, z którym mieszkałam od tygodnia. Właśnie, Piotrek! Powinnam do niego zadzwonić! Wystukałam więc jego numer telefonu.

     - Cześć Piotruś- zaczęłam rozmowę.
     - No hej.
     - Nie przeszkadzam ci? - spytałam - Masz jakiś dziwny głos.
     - Ty mi nigdy nie przeszkadzasz. Ale to, co za chwilę ci powiem na pewno cię nie ucieszy.
     - Co się stało? - nie wiedziałam czego się spodziewać - Piotrek, jesteś tam?!
     - Jestem. Spokojnie, nic się nie stało. Wrócę dziś bardzo późno z pracy. Powinienem być po północy, więc nie czekaj na mnie.
   Ja go kiedyś uduszę! Myślałam, że stało się coś poważnego. Nie byłam zachwycona tą wiadomością, ale wiem. że mają teraz w firmie jakieś duże zlecenie i muszą pracować po godzinach.
     - Nie możesz tyle pracować. To już 3 raz w tym tygodniu.
     - Wiem Aniu, wiem. Już niedługo kończymy projekt i będę wracał o normalnych porach.
     - Muszę kończyć bo właśnie autobus zatrzymał się na przystanku. Do zobaczenia w domu. Kocham cię.
     - No pa, Aniu. - powiedział i rozłączył się.
 
               Jesteśmy razem 4 miesiące. Postanowiliśmy razem zamieszkać. Jednak, od jakiegoś czasu, coraz bardziej się od siebie oddalamy. Nie wiem co się dzieje w jego życiu. Nie jest tak jak dawniej. Nie potrafimy już przegadać całej nocy, co kiedyś było normą... Koniec tego rozmyślania! To wszystko przez to, że Piotrek tyle pracuje. Niedługo wszystko minie i znów będziemy cholernie szczęśliwi..



                Jak ja lubię takie dni, kiedy zajęcia kończą się 3 godziny wcześniej niż powinny. Pojechałam prosto do domu.
Wkładam kluczyk do zamka i.... Kurwa, jak to możliwe, że nie zamknęłam drzwi??! Nacisnęłam na klamkę i po cichu weszłam do mieszkania. Na pieszy rzut oka wszystko było w porządku. Po chili usłyszałam głos Piotrka dochodzący z sypialni. Pewnie rozmawiał z kimś przez telefon.

       - Kochanie, co robisz o tej porze w domu? - spytałam.
Nagle rozmowa ucichła. Poszłam do sypialni, otworzyłam drzwi i zamarłam.
       - Aniu, to nie tak jak myślisz! Ja ci to wszystko wytłumaczę!

                 Już wiedziałam jak wygląda projekt mojego chłopaka. Aż za dobrze wiedziałam. była nim wysoka blondynka. Stałam tam i nie mogłam wydusić z  siebie  ani jednego słowa. Ta dziwka śmiała mi się prosto w twarz i patrzyła na mnie jakby chciała mi powiedzieć: "dziewczyno, jesteś taka beznadziejna, że twój facet szuka sobie kogoś lepszego. A ja jestem od ciebie lepsza i dam mu to czego nigdy nie mógłby od ciebie dostać".
       - Kto to? - spytałam, kiedy odzyskałam głos.
       - To jest Ewelina, moja koleżanka z pracy. Pozwól mi to wszystko wyjaśnić.

 
Nie wytrzymałam, zaśmiałam się głośno. Cały mój świat się zawalił. wybiegłam stamtąd jak najszybciej umiałam. Dopiero kiedy wsiadłam do windy dotarło do mnie to, co się stało. Wybuchnęłam płaczem. Po wyjściu z bloku pobiegłam przed siebie cała zapłakana. Była połowa  października  ale było dość ciepło. Po około 20 minutach szybkiego marszu nie miałam już sił aby biec dalej.  Usiadłam na pierwszej lepszej ławce. Obok autobusu, stojącego obok panowało zamieszanie. Nie interesowało mnie to, co tam się dzieje. Myślałam tylko o Piotrku. Przypomniałam sobie wyraz twarzy tej blondyny. Wybuchłam je większym i głośniejszym płaczem. Kurwa, ja to mam szczęście do facetów. Co jeden to gorszy. A myślałam, że Piotrek jest ideałem. Ale ja byłam głupia! Ideałów nie ma! Oparłam głowę na dłoniach i po raz kolejny dałam upust łzom.